Największe światowe salony samochodowe to zazwyczaj wielki show i prezentacja najnowszych modeli. Brylują premiery obok modeli studialnych, często takich, które są jedynie ozdobnikami i nigdy nie ujrzą taśm produkcyjnych. Londyński Motor Show od pewnego czasu systematycznie zmienia swój charakter. Staje się coraz bardziej ukierunkowany na sprzedaż pojazdów niż na pokaz, coraz bardziej przypomina gigantyczny supersalon dealerski, niż autentyczny „szoł”. Nie brakuje oczywiście ślicznych dziewcząt, ale jakby coraz więcej wiedziały one o samochodach. Mniej również samochodów studialnych i fantazyjnych dekoracji. Na każdym stoisku można otrzymać informacje o danych technicznych, cenie i wyposażeniu, a także od ręki umówić się na jazdy próbne. Oszczędnie szafuje się natomiast folderami i innymi „fantami”. Od wielu już zresztą lat panuje tu tradycja, że za co lepsze „fanty” należy coś wrzucić do skarbonki na cele charytatywne.
Największe tłumy, jak zwykle, gromadziły samochody egzotyczne – Lamborghini, Ferrari, Maserati i Porsche. Obserwacja tłumów przy tych autach dostarcza zresztą ciekawych refleksji. Co też może zmusić ludzi – bez względu na wiek, płeć i pochodzenie społeczne – do godzinnego stania w kolejce do… możliwości godzinnego przyglądania się autu, którego nie można dotknąć?
Pod względem gapiów na następnym miejscu plasował się model Z3 BMW – niewątpliwa zasługa nowego wcielenia Jamesa Bonda, który już chyba na dobre „zdradził” Aston Martina. Pozostałe modele tej marki oglądano już tylko ze zwykłej kurtuazji.
Podobnie na stoisku Mercedesa. Tu obowiązywało hasło – „Jestem tu dla A-klasy!”
Samochody terenowe prezentowano jakby trochę mniej agresywnie i to włącznie z nowym małym modelem Land Rovera. Dominowały wyraźnie auta „praktyczne”, do codziennego użytku. Jak zwykle, w tej grupie prym wiodły Vauxhall (tutejszy Opel) i Ford. Na obu stoiskach było raczej nudno i w powodzi codziennych pojazdów zginęła nawet nowa Astra (też zresztą niezbyt oryginalna). U Forda tylko, znana już zresztą, Puma zwracała uwagę odwiedzających. Spokrewniona z Fordem Mazda miała do pokazania tylko już znane modele – od Fiesty (przepraszam – 121) poprzez zgrabne 323 i jeszcze nudniejsze wcielenie 626, po komfortowe Xedosy i modne modele sportowe serii tGrupa VAG poszła na całość, rozkładając się na 1/5 powierzchni hali. Gwoździem programu były nowe modele Volkswagena – Passat i Golf – cieszące się na tym rynku dużym uznaniem.
tylnych). Sam FIAT, bez przekonania ze strony przedstawicieli obecnych na stoisku, oferował tylko te same znane (i pomijane) modele. Nowego Palio/Sieny zabrakło.
Znacznie żywiej było natomiast na stoiskach szwedzkich. Przebojem był oczywiście nowy model SAABa – 9-5 oferowany obok znanych już 900 i 9000. Volvo natomiast ma już na tym rynku ustaloną renomę ze wszystkimi modelami i rewelacyjny kabriolet tylko może ją jeszcze podtrzymać. Na pewno stanowić będzie groźną alternatywę dla podobnych, bezkonkurencyjnych dotąd, modeli SAABa czy BMW.
koda, popularność której na tym rynku dorównuje popularności żartów o niej, pokazywała Octavię jakby trochę nieśmiało, z oczekiwaniem na wyrok publiczności. Auto to ma się na rynku pojawić dopiero w połowie przyszłego roku, ale już wiadomo, że oczekiwane będzie bardzo niecierpliwie i to przez wszystkich – klientów, dealerów i konkurencję. Cenowo będzie znacznie droższe niż wszystko, co do tej pory Skoda sprzedawała – najwyższy model dorównuje ceną Passatowi, pokrewieństwo z którym traktowane jest jako istotny element marketingowy.
Tymczasem Amerykanie – po „macaniu” rynku przez ostatnie dwa lata – pojawili się tym razem gremialnie. „Kawalerię” jak w latach poprzednich stanowił i tym razem Chrysler. Viper, tak ostro promowany w latach poprzednich (z mizernym zresztą skutkiem), ustąpił bardziej „cywilizowanym” pojazdom – Voyagerowi, Neonowi, no i oczywiście Jeepom. Są to modele już dobrze usadowione w Europie.
Luksus europejski, oprócz Mercedesa, reprezentowany był godnie przez Rolls-Royce’a, którego stoisko tym się różniło od lat poprzednich, że samochody prezentowano w pozycji… wiszącej oraz Jaguara – którego nowy silnik V8 przeszedł niemal niezauważony wobec braku zmian w nadwoziach.
Wyraźnie zaczyna panować moda na „wysokie składowanie”. Oprócz Rolls-Royce’ów na ścianach wisiały Land Rovery, MG i co tam się jeszcze dało powiesić. SEAT poumieszczał wszystkie swe auta na półkach pod ścianami, a inni na różnych innych kolumnach i gzymsach. Nissan zwracał na siebie uwagę wysoko umieszczonym „pace- car’em” z migającymi niebieskimi „kogutami” na dachu. Pod nim raz jeszcze próbowano zachwalać uroki pseudosportowego modelu SX i „pseudo- luksusowego” QX.
Cóż za kontrast w stosunku do sąsiedniego stoiska Daewoo! Pojazdy wyraźnie nie wzbudziły zachwytu angielskiej publiczności. Lanos uchodzi tu już bezdyskusyjnie za „undead” (Zombie) i jest to niewątpliwie „o jedno wcielenie za daleko”. Nubira, prezentująca się nieźle z zewnątrz, zawodzi we wnętrzu. Prawdziwe „nieszczęście” to Leganza. Daewoo wyraźnie pragnie nobilitacji tego auta do wyższych sfer. Kochani – wymiary to jeszcze za mało! Jakość wykończenia wnętrza i jego styl, to co najmniej dwie generacje za światową normą.
Jak zwykle, obok głównych firm samochodowych, w imprezie uczestniczy cała masa wystawców i dostawców wszystkiego, co z motoryzacją i samochodami ma związek – od wydawców magazynów po producentów wszelkiego typu gadżetów. Największe pieniądze zmieniają jednak ręce na piętrze – w trakcie aukcji samochodów klasycznych i kolekcjonerskich. Rekord tego roku – 1 500 000 funtów za wyścigowe Ferrari z lat 60- tych. Kryzys już jest chyba za nami.
Na zakończenie wypada jeszcze wspomnieć o Koreańczykach. KIA może nie najlepiej daje sobie radę finansowo, ale jej stoisko nie tylko opływało we wszystkie możliwe modele – z doskonałym ex-Lotusem Elite (co za policzek dla brytyjskich koneserów) – ale również było naj- gustowniej urządzone. Cała prosta sceneria – dekoracja i same samochody – wykonana była w jednakowym odcieniu czerwieni. Były tu też najsympatyczniejsze dziewczyny z całego salonu, równie elegancko odziane jak całe stoisko. Nic dziwnego, że nie mogły opędzić się od odwiedzających.